Wymarzone mieszkanie, nowy samochód, większy telewizor, dwutygodniowa wycieczka do ciepłych krajów, smartfon za 8 tysięcy… To tylko kilka przykładów “potrzeb” społeczeństw żyjących w krajach rozwiniętych. Finansowanie większości z nich kończy się kredytem – czasem wieloletnim – lub ekspresową, niezwykle łatwo dostępną pożyczką. To zaś powoduje, że bez odpowiedniego planu, jest to prosta droga do wejścia w tzw. spiralę zadłużenia, z której wyjście może nie być już tak proste. Jak uniknąć pętli zadłużenia? Co zrobić, gdy już w nią wpadliśmy? I w końcu czy na pewno musimy kredytować wszystkie swoje zachcianki?
Termin ten niezwykle często pojawia się we wszelkiej maści poradnikach finansowych, blogach bankowych, a także serwisach internetowych poświęconych ekonomii i finansom. Posługując się możliwie najprostszym językiem, o spirali zadłużenia możemy mówić wtedy, gdy nie jesteśmy w stanie regulować w terminie swoich bieżących zobowiązań i zaciągamy kolejne, tylko po to, aby spłacić zaległości.
Spirala zadłużenia może pojawić się także w sytuacji, gdy, mimo że regulujemy terminowo wszelkie bieżące opłaty, jednak nie bacząc na ewentualne konsekwencje finansowe, zaciągamy nowe zobowiązanie pod wpływem impulsu.
Pamiętać należy, że takie działanie – impulsywne, nieprzemyślane, bądź życzeniowe – często prowadzi do popadnięcia w długi, a to już prosta droga to całkowitej utraty płynności finansowej i nierzadko bankructwa.
Zacząć należy od starego, acz niezwykle trafionego powiedzenia, aby wydawać mniej, niż się zarabia. Ok, w tych czasach, w dobie “wszystkiego” pod ręką, multikolorowych gadżetów, wszechobecnych reklam podsuwających nam kolejny “niezwykle użyteczny odkurzacz”, a także w trakcie rozpędzonej inflacji może to być dość skomplikowane. Skoro nasz sąsiad właśnie zaparkował pod domem nowy samochód, skoro w mediach społecznościowych podglądamy naszych znajomych świetnie bawiących się na Mauritiusie, uważamy, że nam także się to należy. Nie możemy być gorsi, chcemy im dorównać i rozpoczyna się myślenie życzeniowe, odrealnione od naszych możliwości. Pędzimy do banku, bierzemy pożyczkę i lecimy na kolejną wyspę, która ma nam dać chwilowe poczucie szczęścia, spełnienia “marzeń”, dowartościować i wyleczyć z kompleksów, w które sami się wpędzamy.
Realna ocena sytuacji staje się jeszcze bardziej skomplikowana, gdy na horyzoncie już pojawiają się pewne oznaki świadczące o pogarszającym się stanem naszych finansów, a my, zamiast zacisnąć zęby, przyznać się do pewnych problemów, uznać, że nowy samochód wcale nie jest nam aktualnie potrzebny. chowamy głowę w piasek, zamykamy oczy i mówimy “jakoś to będzie”. Najczęściej jednak kończy się to jeszcze większym pogorszeniem naszej sytuacji finansowej, a stąd już prosta droga do utraty płynności.
Wśród socjologów coraz częściej pojawiają się opinie, że pętla zadłużenia nie ma podwalin ekonomicznych a społeczne. Do pogorszenia naszej sytuacji finansowej prowadzi bowiem presja otoczenia, które wymusza poniekąd podejmowanie przez nas działań, na które nie zdecydowalibyśmy się w innych warunkach. Skoro na każdym kroku przekonywani jesteśmy, że odkurzacz za 3 tys. zł będzie sprzątał lepiej od tego za 300 zł, a tym bardziej, gdy żona sąsiada właśnie pochwaliła się zakupem takiego, to mimo że mamy wciąż działający odkurzacz, pędzimy do sklepu, by wydać pieniądze, których nie mamy, na sprzęt, którego nie potrzebujemy.
Ten aspekt wpadania w spiralę zadłużenia – aspekt społeczny – powinien być pierwszym, który weźmiemy pod uwagę rozważając zaciągnięcie kolejnej pożyczki. Zapytajmy samych siebie, czy na pewno potrzebujemy kolejnej rzeczy, nowej wycieczki, nowego telefonu. Jeśli odpowiedź brzmi “tak”, zadajmy sobie pytanie, czy nas na to stać. Tak realnie, bez mrużenia oczu i zaciskania zębów. W analitycznej ocenie sytuacji finansowej pomóc może profesjonalny doradca finansowy, który zwróci uwagę na ewentualne zagrożenia płynące z czynników zewnętrznych, jak rosnące oprocentowanie kredytów, czy galopująca inflacja. To bowiem także ma znaczny wpływ na nasze możliwości finansowe w przyszłości.
Przede wszystkim nie chować głowy w piasek. Jedną z najgorszych rzeczy, które możemy zrobić, gdy popadamy w spiralę zadłużenia, to mówienie “jakoś to będzie”. Jest to typowe myślenie życzeniowe, które prostą drogą prowadzi wyłącznie do jeszcze większych problemów, a nierzadko do upadłości. Zobowiązania same się bowiem nie spłacą, a każdy miesiąc powiększa nam tylko nakładające się na siebie płatności, aż dochodzimy do sytuacji, w której nie jesteśmy w stanie regularnie opłacać nawet potrzeb mieszkaniowych.
Łatanie zadłużenia, polegające na zaciąganiu kolejnych zobowiązań, jak ma to miejsce w przypadku większości osób borykających się z “chwilowymi” problemami, w niektórych przypadkach może być rozwiązaniem, jednak musi być poprzedzone dogłębną analizą naszych możliwości, a także solidnym planem działania na najbliższe miesiące. Bez niego, w dalszym ciągu jest to wyłącznie życzenie, a przecież nawet dzieci już wiedzą, że lampa Alladyna nie istnieje…
W ocenie sytuacji finansowej pomoże doświadczony doradca finansowy, który wesprze w przygotowaniu odpowiedniego planu działania i pomoże dobrać te instrumenty finansowe, których faktycznie potrzebujemy. Jednym z nich może być kredyt konsolidacyjny, ale o tym jednak szerzej w kolejnym wpisie.